Bieszczady…

17 sierpnia, 2010

Raz pojedziesz – będziesz wracać…

Bieszczady

Soformore

20 lipca, 2010

Jestem na drugim roku. Egzamin z matematyki zdałem w pierwszym podejściu. Nie dałem sobie tylko rady ze wzorami Cramera. Niemniej,  jestem z siebie dumny. Opłaciły się godziny spędzone na wgryzaniu się w całki, różniczki, wielomiany, równania liniowe i macierze. Chyba nawet przestałem się bać matematyki i ją polubiłem. Strasznie trząsłem portkami, przyznaję się bez bicia.

Teraz przygotowuję się do wyjazdu w Bieszczady. Na spokojnie.

Fala upałów – przeszła. Idzie następna. Ale nie narzekam, zimą musiałem popracować trochę na świeżym powietrzu przy minus 25 i dałem słowo, że choćby z nieba lało się roztopione żelazo, nie pisnę ani sława skargi. No i na razie dotrzymuję słowa. W końcu jedną z kategorii na tym blogu jest „W paszczy słońca” – a to zobowiązuje.

Wakacje w Aptece…

25 czerwca, 2010

Kto ma to ma. Nie to żebym zazdrościł. Jeszcze nie czas na wakacje dla mnie, zresztą już i wiek nie ten żeby się tym ekscytować. Jeśli już rozpatruję wakacje, to w kontekście urlopu, który i tak jest już zaplanowany.
Nie rozumiem po co ten cały szum wokół nowej płyty Apteki. Normalna punkowa okładka, dla mnie nic szokującego. Tym bardziej jeśli Prałat się zgodził.

A tak poz tym plany na weekend – Piątek – Finanse – Egzamin; Sobota  – Angielski – Egzamin, Niedziela – Zarządzanie Produkcją – Egzamin.

I jeszcze lektura na weekend – Res Publica Nowa

Na Ustrzyki…

22 czerwca, 2010

Górne… Niech się wreszcie ta sesja skończy. Ekonomia zaliczona, Keynes i PKB będą jeszcze mi się długo śniły po nocach, niedługo Matematyka, reszty się nie boję. Mam nadzieję, że uda mi się zaliczyć wszystko w pierwszym terminie, bo spokojnie chcę pojechać w Bieszczady (w końcu). Trasy już opracowane, najśmieszniejsze jest to, że będziemy w podróży około 20 godzin. 680 kilometrów, pociągiem i autobusami, z 7 dni aż dwa na przemieszczanie się z jednego końca Polski na drugi. Gdzie my żyjemy? Ale trudno – to jest dopiero przedsięwzięcie logistyczne.

MŚ oglądam sobie ” z doskoku”, średnio mnie piłka interesuje, zresztą zważywszy na okoliczności…

Czerwiec

1 czerwca, 2010

Masakra, egzaminy –  8, o trzy więcej niż w semestrze zimowym, do tego kolokwia. Ale teraz podchodzę do wszystkiego na zimno, spokojnie i bez emocji. Nie ma się co spalać i załamywać rączek. Mogę, nie bez satysfakcji, powiedzieć że szare komórki znowu przyzwyczaiły się do przyswajania skondensowanej wiedzy. Zauważyłem, że „opanowywanie” materiału, przychodzi mi coraz łatwiej. Ostatnio zaskoczyłem siebie rozwiązując na ćwiczeniach samodzielnie przy tablicy zadanie z funkcji dwóch zmiennych. Ktoś może się uśmiechać pod nosem, ale spróbujcie będąc humanistami przebić się przez całki, różniczki, zmienne…, teraz przez macierze. W każdym razie jako dowód na to, że można, stawiam siebie i wcale nie ukrywam, że włożyłem w to dużo wysiłku i samozaparcia, ale w ostatecznym rozrachunku uznaję moje przygody z matematyką za bardzo ciekawe, a dotychczasowe rezultaty za satysfakcjonujące… Tutaj taka mała dygresja… (można się śmiać) – spędzam nad matematyką przynajmniej godzinę dziennie, czasami więcej, przeważnie wieczorem, kiedy mam więcej czasu dla siebie – zauważyłem, że od jakiegoś czasu pamiętam swoje sny i co dziwne są to sny, które wyglądają jak filmy fantasy – smoki, rycerze, krasnoludy, elfy, wróżki i takie tam, wszystko bardzo realistyczne i kolorowe. Wiem, że to absurdalne i pewnie nie ma żadnego związku, ale jakoś tak mi się skojarzyło. A może jest coś na rzeczy? Ktoś to potrafi wytłumaczyć?