Możliwe, że pierwsza była Maryla Rodowicz, a może Jerzy Połomski albo Bony M. ? Dla mnie pierwsze nieświadome zetknięcie z kiczem to widok tego pana z fryzurą „na baranka” i ciemnoskórych tancerek, śpiwających coś Jamajce. Już prawie zapomniałem o istnieniu Goombay Dance Band (swego czasu żadna impreza rodzinna nie mogła się odbyć bez tego szlagworta), gdy dzisiaj wracając z pracy, minął mnie samochód w którym słuchał ktoś tej piosenki na cały regulator.
No a teraz sobie nucę… mhmmmm
1 października, 2007 o 8:14 am |
masakryczne… toż to camp w pełnym wydaniu… no powiedzmy, że w pełnym … spokojnie melodia, estetyka i ten „kolo” stanowią niezłą inspiracja dla M. Witkowskiego 😉
1 października, 2007 o 8:19 am |
Jah – najgorsze jest jednak to, że ta melodia jest tak „zaraźliwa”, że potrfafi „zarwać” pół nocy kołacząc się po glowie 😉 No i jeszcze ten połykacz ognia 🙂
2 października, 2007 o 12:56 am |
nieno, to mnie zalatwiles, zasne z trwalna ondulacja pod powiekami, a w mozgu bedzie hmlllajamajkaomlllajamajka 😀
2 października, 2007 o 1:13 am |
Marga – Dzisiaj już lepiej, ale wczoraj wścieklizny dostawałem, tak mi się ta melodia przyczepiła 🙂
30 stycznia, 2008 o 6:42 pm |
[…] Krótka historia kiczu (1)… […]